Oboje lubimy wyzwania. Te mniejsze i większe. Dla mnie jednym z takich wyzwań jest chodzenie po górach. I należy do tych WIĘKSZYCH. Ten ogrom, który widzę przed sobą paraliżuje mnie od środka, sprawia, że mam ścisk w żołądku. I nie chodzi o sam proces wchodzenia na górę, ale o ten moment kiedy znajdę się już na szczycie. Uginają się pode mną nogi, padam na kolana i nie mogę wstać przez chwilę. Po czym mija jakiś czas, a ja dochodzę do siebie. I nieśmiało stawiam pierwsze kroki. Przekonuje mnie ta inna perspektywa, kiedy obserwuję piękny świat z góry. Oddycham pełnymi płucami i cieszę się każdą chwilą...